Zakupoholizm internetowy
Zakupoholizm jeszcze 15-20 lat temu jednoznacznie kojarzył się z „buszowaniem po galeriach handlowych”. Wszystko zmieniło się za sprawą pojawienia się powszechnego dostępu internetu oraz smartfonów, które pozwoliły ów internet konsumować z każdego miejsca, z toaletą włącznie. O ile tradycyjny zakupoholizm przynajmniej w krajach zachodnich jest znany, zdiagnozowany i leczony od lat, o tyle zakupoholizm internetowy to stosunkowa nowość. Niemniej jednak niemieccy (tym razem nie amerykańscy) psychoterapeuci już kilka lat temu zwrócili uwagę na rosnącą skalę problemu. Kiedy przyjrzymy się mu bliżej, szybko okaże się, że ta odmiana zakupoholizmu jest jeszcze groźniejsza od jej tradycyjnej, „stacjonarnej formy”. Metody walki z nią wymagają też zastosowania zupełnie innych metod postępowania. Bez obaw. Znając przeciwnika, można stawić mu czoła.
Co sprawia, że zakupoholizm internetowy przybiera na sile?
Bez wątpienia składa się na to kilka czynników. Połączone dają mu one potężny napęd, a tym samym swoim zasięgiem dotykają kolejne osoby. Przyjrzyjmy się jakie udogodnienia, zachęty, i dodatkowe pokusy stwarza robienie zakupów w sieci. Zaczniemy od czynnika, którego 2-3 lata temu nikt nie mógł przewidzieć, a wywarł on ogromny wpływ zarówno na nas, klientów, jak i na sklepy.
Czynnikiem tym była i oby pozostała już przeszłością pandemia Covid-19. Przez 2 lata (wiosna 2020 – wiosna 2022) z pewnymi przerwami duża część sklepów była zamknięta, a wizyta w nich wiązała się z ryzykiem zachorowania i wydłużonym czasem spędzonym w galerii ze względu na obowiązujące limity osób w sklepach. Niedogodności te wywołały ogromne zainteresowanie zakupami online, nawet wśród osób, które wcześniej nie były ich wielkim zwolennikiem. Część z tych osób to potencjalni internetowi zakupoholicy.
Co ciekawe, po wyciszeniu pandemii na wiosnę 2022 roku, duża część klientów pozostała przy zakupach online co niepokoi właścicieli galerii handlowych. Bez stałej, liczonej w tysiącach osób klienteli ich byt staje się coraz bardziej zagrożony. Jeśli trend ten się utrzyma, a nie ma na razie sygnałów, aby miało być inaczej, może się okazać, że za kilka lat w największych miastach Polski nie będzie miejsca na 3-4 duże galerie.
Przejdźmy teraz do pozostałych, poza pandemicznych czynników, które mogą wspierać zakupoholizm internetowy. Mam tu na myśli przede wszystkim szereg udogodnień i dodatkowych zachęt.
- Oszczędność czasu
Poświęcając 2-3h w galerii handlowej siłą rzeczy nie odwiedzimy tak wielu sklepów, niż gdy przeglądamy różne witryny w internecie. Dodatkowo sklepy i galerie są czynne do godziny 21-22, a na większość niedziel w roku są zamykane. Tymczasem sklepy online nie śpią nigdy.
- Metody płatności i formy dostawy
Jeszcze kilka lat temu część osób rezygnowała z zakupów online ze względu na nieufność do metod płatności. Podawanie danych karty kredytowej na nieznanej stronie odstraszało je wręcz od zakupów. Od tamtej pory wiele się jednak zmieniło. Wejście na rynek standardu BLIK zrewolucjonizowało proces płatności i przyciągnęło do sklepów nowych klientów. Z podobną zmianą mamy do czynienia, jeśli chodzi o kwestię ewentualnych zwrotów towarów. Kiedyś stanowiły one niemały problem. Aktualnie duża część sklepów oferuje darmowe zwroty, zachęcając tym samym do robienia zakupów online.
- Zachęty
Któż z nas nie zna kodów rabatowych otrzymywanych w ramach newslettera od sklepu, w którym choć raz dokonaliśmy zakupu online? Tego typu zachęty mają jeden cel. Skłonić do kolejnych zakupów. 15-20% to nic innego jak pokusa, której części klientów niezwykle trudno się oprzeć. Taka okazja – aż żal nie skorzystać.
- Rola reklamy
Gigantyczną wręcz rolę odgrywa tu również reklama internetowa, która jest w stanie coraz precyzyjniej dotrzeć do użytkowników sieci i podsunąć im spersonalizowany na podstawie historii przeglądanych stron internetowych przekaz.
- Pole do tłumaczenia swoich decyzji
Ostatni z wymienionych czynników to wykorzystywanie atutów, jakie stwarzają zakupy w sieci na potrzeby stworzenia różnego rodzaju wymówek, tłumaczeń, że przecież zakupy w sieci dają realne korzyści, gdyż dzięki porównywaniu cen możemy nabyć upatrzoną rzecz taniej. Poza tym oszczędzamy przecież czas. Jesteśmy częściej w domu itd. Oczywiście tłumaczenia te mogą mieć sens, o ile nasze kupowanie nie nosi znamion uzależnienia, dla którego szukamy wymówek.
Wymieniając zaledwie 5 czynników, widzimy wyraźnie, że zakupoholizm internetowy jest dużo bardziej podstępny niż ten zwykły, co za tym idzie trudniejszy do opanowania.
Czy zakupoholizm internetowy dotyczy tych samych osób co klasyczny?
Tak, ale sięga też po osoby, dotychczas „niezagospodarowane”. Należą do nich osoby, które, chociażby z racji miejsca zamieszkania – wieś, małe miasto nie mają na co dzień dostępu do galerii handlowych, markowych sklepów, czy ogólnie sklepów, które mają odpowiednio szeroki asortyment. Internet całkowicie eliminuje ten problem. Online możemy być dosłownie wszędzie w jednej chwili. Zmienia się zatem sposób robienia zakupów, ale jego podłoże psychologiczne pozostaje bez zmian.
Jak sobie radzić z internetowym zakupoholizmem?
Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę z tego, że internetowy zakupoholizm nie jest „mniej” groźny niż stacjonarny. Mało tego, jest groźniejszy, gdyż w tym samym czasie daje nam więcej okazji zakupowych.
Możemy kupić coś o 23:30, gdy reszta domowników już śpi. Następnie odebrać paczkę z pobliskiego paczkomatu przy okazji wieczornego wyrzucania śmieci, dzięki czemu mamy szansę ukryć nasz zakup.
Poza tym nie liczy się sposób dokonania zakupów a ich cel. Zakupoholik nie kupuje, bo czegoś potrzebuje. Kupuje, aby rozładować napięcie, odstresować się, poprawić sobie humor, podnieść poczucie własnej wartości. To droga donikąd.
Walkę z zakupoholizmem internetowym powinniśmy zacząć od tzw. elektronicznego detoksu. Nadużywania lub wręcz uzależnienie od internetu obserwowane u wielu, niekoniecznie bardzo młodych osób również ma przełożenie na zakupoholizm. Im więcej czasu spędzamy w sieci, tym więcej szans na kontakt z reklamą, która ma to do siebie, że nie wyświetla nam się z reguły raz, ale dzięki tzw. „remarketingowi” sklepy ścigają nas przez wiele dni, chcąc przypomnieć się niedoszłym klientom, że czeka na nich „super” okazja.
Im mniej informacji odbieramy, tym mniej pokus mamy do zwalczenia
Na początek maksymalnie ogranicz zatem korzystanie z telefonu. Szczególnie z social media i aplikacji zakupowych. Wyłącz również wszelkie powiadomienia. Poza tym wypisz się z newsletterów otrzymywanych ze sklepów. Każda wiadomość od nich to kolejna pokusa o treści typu:
„Oto Twój kod na 15% rabatu na wszystkie buty w ten weekend. Ilość par ograniczona”.
Jak mawiają dietetycy – nie chcesz jeść ciastek? – nie miej ich w domu.
Przekładając to na potrzeby zakupoholizmu – nie chcesz tyle kupować – ogranicz ilość pokus i okazji.
Przede wszystkim jednak naucz się innych sposobów na rozładowywanie stresu, odreagowywania niepowodzeń niż kolejne zakupy. Popracuj też mocno nad poczuciem własnej wartości, aby zyskać niepodważalną pewność, że żadna rzecz nie może ci jej dodać, tak samo, jak brak czegoś nie oznacza, że jesteś mniej wartościową osobą. To jednak zupełnie osobny temat.
Przeczytaj również:
Czym jest zakupoholizm?
Przyczyny zakupoholizmu
Dlaczego zakupoholizm dotyka zazwyczaj kobiet?
Zakupoholizm u młodzieży
Czy wykonywana praca może wzmacniać zakupoholizm
Dodaj komentarz