Witaj 😉

Poniżej możesz przeczytać kilka fragmentów e-booka, oraz zobaczyć jak wygląda on wewnątrz. Na samym dole zamieszczam kilka grafik dla wszystkich zainteresowanych szatą graficzną, składem itd.

jak mniej kupować

Fragment Wstępu.

Dlaczego akurat ta książka?

Z prostej przyczyny. Ponieważ nie znalazłem niczego, co odpowiedziałoby na wiele moich pytań, które byłyby bliskie moim spostrzeżeniom, obserwacjom. Książki, do których dotarłem, nie były w stanie tego zrobić.

Przeważająca ich część spośród tych, które nawiązują mniej lub bardziej do tematu, pochodzi od autorów z USA, ewentualnie Wielkiej Brytanii. Problem w tym, że społeczeństwa te są o wiele bardziej dojrzałe, jeśli chodzi o szeroko rozumiany dobrobyt. To, co obywatele USA i krajów starej Unii Europejskiej mają już od 60 lat, Polacy mają dopiero od ok. 20 lat. Myślę tu o praktycznie nieograniczonym dostępie do dóbr wszelkiego rodzaju oraz możliwości podróżowania, którą zyskaliśmy wraz z wejściem do Unii Europejskiej w 2004 roku.

Społeczeństwa zachodnie mają nad nami wiele lat przewagi również w kwestii mentalnego podejścia do pieniędzy. Problemy, z jakimi boryka się większość polskiego społeczeństwa, wynikające z niskich wynagrodzeń i coraz wyższych kosztów życia, są dla nich abstrakcją.

Jakiś czas temu czytałem artykuł, w którym autor podkreślał, że gdyby Niemiec, Francuz czy Anglik miał żyć w Polsce za polskie wynagrodzenie i przy obecnych kosztach życia, to zapanowałaby u nas niemalże wojna domowa, a masowe zamieszki z pewnością. Jednym słowem, społeczeństwa wyszłyby na ulicę w sprzeciwie wobec biedy, kosztów życia i wyzysku przez korporacje. Tymczasem Polacy jakoś sobie radzą. Jesteśmy niesamowici pod tym względem.

Dlatego nie da się w Polsce zastosować porad wyjętych z poradników autorów z USA czy Wielkiej Brytanii, którzy dzielą się przemyśleniami w stylu:

      Postanowiłam żyć za pół pensji i zobaczyłam, że można.
      W tym czasie oparłam się kupowaniu wciąż nowych rzeczy i odnalazłam nowe pasje i cele.

Spróbujmy zaproponować coś takiego przeciętnej Polce, która ledwo sobie radzi, mając całą pensję.

Dajmy jej średnią krajową z marca 2022 r., czyli ok. 6600 zł brutto, tj. 4500 zł netto, i zobaczmy, czy wyżyje za 2250 zł miesięcznie nie przez jeden, ale kilka miesięcy. Oczywiście przy założeniu, że nie spłaca kredytu hipotecznego lub nie wynajmuje mieszkania, bo wówczas z pensji nie pozostanie praktycznie nic.

A, byłbym zapomniał – i czy odkryje w tym czasie nowe pasje i cele poza kupowaniem kolejnych rzeczy. Brzmi równie śmiesznie, co strasznie.

Wróćmy zatem na ziemię, tj. do Polski, a tutaj liczby mówią same za siebie. Latem 2022 roku Polacy płacą po 10–12 tys. zł za 1 mkw. mieszkania w dużym mieście. Rata kredytu hipotecznego lub koszt
wynajmu mieszkania coraz częściej pochłaniają nawet 60–70% pensji, a litr benzyny na stacji paliw kosztuje 7 zł.

W nieco lepszej sytuacji są osoby, które nie muszą spłacać kredytu lub płacić za wynajem , ale i im w większości się nie przelewa.

Dodam, że to wszystko ma miejsce w momencie, w którym Polska pomimo ogromnego skoku gospodarczego wciąż pozostaje wśród najbiedniejszych z krajów UE, wyprzedzając jedynie Łotwę, Słowację i Rumunię zamykającą stawkę. Zajmujemy 24. miejsce na liście 27 państw.

Taki wynik np. na olimpiadzie nie dawałby powodu do chwały.

Tyle że na olimpiadzie występuje z reguły solista, ewentualnie drużyna 5–10 osób. Tymczasem mówimy o Polsce, państwie, które ma blisko 38 mln mieszkańców.

Nie pozostało mi zatem nic innego, jak pozbieranie, usystematyzowanie i ubranie w (mam nadzieję) przyjazną formę tego, co znalazłem. Jakie pułapki czyhają na nas klientów? Jakie mechanizmy psychologiczne działają tak, abyśmy kupowali więcej? I przede wszystkim – co zrobić, aby zapanować nad kupowaniem bez intencji, a pod wpływem reklamy i tego, że tak robią inni.

Wiem, że łatwo nie będzie, ale jak to powiedział psycholog, Miłosz Brzeziński, specjalista od efektywności osobistej i autor kilku książek.

      „Satysfakcja w życiu przychodzi z rzeczy, które przychodzą nam z trudem”.

I tego się trzymajmy.

Dla kogo jest ta publikacja?

Dla każdego, kto ceni swoje pieniądze i łapie się na tym, iż zbyt często dokonuje zakupów, które są nie do końca przemyślane.

Dla każdego, komu brakuje wiedzy, jak oprzeć się pułapkom sklepów i całej tej maszynie komercyjnej, która czyha, aby dopaść nas w najsłabszym momencie i wyciągnąć od nas pieniądze.

Bez względu na to, czy zarabiasz 2000–3000 zł, 5000 zł czy 15 000 zł netto (tylko netto tak naprawdę nas interesuje), znajdziesz tu praktyczną wiedzę.

Paradoksalnie to osoby, które zarabiają całkiem nieźle wpadają niejednokrotnie w pułapkę konsumpcjonizmu, co wpędza je w finansowe tarapaty. Zarabiać więcej nie oznacza bowiem konieczności wydawania więcej. Spece od reklamy i marketingu dwoją się i troją, abyśmy o tym zapomnieli i wydawali więcej, niż ma to sens, a jeśli już nas nie stać, podsuwają produkty finansowe, które nam to umożliwią. Wszystko z myślą o nas, ma się rozumieć.

Jak mniej kupować to publikacja pełna przykładów zarówno o współczesnym biznesie próbującym sięgnąć po nasze pieniądze, jak i pomysłów oraz inspiracji do tego, aby oprzeć się konsumpcjonizmowi.
Mam szczerą nadzieję na to, że przynajmniej część z tych pomysłów przekażesz dalej, swoim bliskim, przyjaciołom, znajomym, którzy być może nawet nie zdają sobie sprawy z problemu, jakim jest nadmierne kupowanie.

Czy będzie łatwo? Nie.
Czy będzie szybko? Nie.
Czy będzie praktycznie? Tak.

Jestem pewien, że o wiele bardziej potrzebujesz konkretnej wiedzy i listy możliwych rozwiązań niż poklepywania po ramieniu i wysłuchiwania, jaką to wyjątkową osobą jesteś i że wszystko będzie dobrze.

To, że jesteś wyjątkowy(-a), jest oczywiste. Każdy z nas jest.

Jednak samo nic się nie zrobi i bez działania dobrze nie będzie.

Będzie więc dość krótko, ale treściwie. Cytując słowa jednego z naszych byłych prezydentów, spodziewaj się czegoś w rodzaju „szorstkiej przyjaźni”. Bez owijania w bawełnę, ale megapraktycznie.

Jak czytać niniejszą książkę?

Treść podzieliłem na 3 części. Możesz przeczytać każdą z nich po kolei lub zacząć od dowolnej.

Jeśli interesują cię tylko porady, jak ograniczyć do minimum niepotrzebne zakupy, część III jest tą, od której możesz zacząć, a na której możesz nawet zakończyć lekturę.

Dla ciekawych podłoża ekonomiczno-gospodarczego sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy jako Polacy, jest część I.

Celem tego rozdziału jest m.in. wskazanie, że Polska jest na swój sposób poszkodowana przez swoją historię i przemiany, jakie zaszły w naszym kraju w ostatnich 30 latach. Mam nadzieję, że dzięki temu łatwiej będzie ci zrozumieć pewne kwestie zawarte w poszczególnych punktach.

Z kolei jeśli się martwisz tym, że nie znasz stosowanych przez sklepy tricków, mających zachęcić cię do sięgnięcia po portfel, część II będzie tą, od której możesz zacząć. Naturalnym następstwem dla niej będzie część III, a zwłaszcza punkt: Wiaderko z pomysłami.

Oczywiście gorąco zachęcam do lektury każdego rozdziału w dowolnej kolejności.

Tyle tytułem wstępu

Zapraszam na spacer, a raczej w podróż, która chwilami będzie przypominała chodzenie po polu minowym, gdzie owe miny to kolejne zastawiane przez sklepy (i nie tylko) pułapki na klientów.

Bez obaw – w jej trakcie można tylko zyskać. Ruszajmy zatem wspólnie w podróż pełną pułapek świata konsumpcjonizmu.

Podoba mi się 😎

Fragment rozdziału: Dlaczego kupujemy?

      Kupujemy wiele rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebujemy, za pieniądze, których nie mamy, aby zaimponować ludziom, których często nie znamy.

To doskonałe powiedzenie przypisywane jest różnym autorom.

Tak w jednym zdaniu można ująć to, z czym mamy do czynienia w dobie konsumpcjonizmu. Walka o to, by się pokazać za wszelką cenę, o status, o to, co powiedzą inni. To siła, której trudno się oprzeć.

Czy aby to, co kupujemy, coraz mniej zależy od nas samych?

Współczesny marketing wydaje się skupiać na tym, że jesteśmy niewystarczający. Próbuje się nam wmówić, że stale nam czegoś brakuje i dopiero, jeśli będziemy to mieć, doznamy szczęścia, zyskamy: pewność siebie, status, uznanie w oczach innych itd. Dzięki technologii firmy są w stanie coraz lepiej docierać do nas ze swoim przekazem reklamowym. Przy czym, żeby było jasne – sami nie jesteśmy bez winy i potężnie im w tym pomagamy dzięki swojej niefrasobliwości w korzystaniu z Internetu i mediów społecznościowych.

Łatwość procesu zakupowego utrudnia podejmowanie świadomych decyzji zakupowych.

Kiedy się temu dobrze przyjrzeć, szybko się okaże, że współczesny proces zakupowy został tak zaprojektowany, aby klient nie miał w ogóle czasu namyślić się, czy to, co właśnie kupuje, ma sens. Chodzi tu bowiem o ciąg 4 zachęt i ułatwień, których zadaniem jest osłabienie naszych mechanizmów logicznego myślenia.

  1. Promocje, wyprzedaże, rabaty, oferty ograniczone w czasie – i jak tu przepuścić taką okazję?
  2. Darmowa dostawa – super, dostaję coś za darmo.
  3. Prawo do zwrotu – wow, nic nie ryzykuję, najwyżej oddam.
  4. Brak pieniędzy w portfelu i na koncie to nie problem – rozwiązują
    to chociażby płatności odroczone, które zdobywają ogromną popularność i stają się konkurencją dla kart kredytowych.

Dzięki połączeniu powyższych punktów sklepy usiłują sprawić, abyśmy poczuli, że zakup to najlepsza rzecz, jaka mogła nam się przytrafić, i okazja, której wręcz nie można przepuścić. Ma być szybko, miło i sprawnie. Im mniej czasu do namysłu, im mniej przeszkód, tym większa szansa, że część salda naszego konta trafi na konto sklepu.

Twoim zadaniem – z małą pomocą tej książeczki – będzie stawić opór temu szaleństwu.
Jestem przekonany, że dasz radę.

Podoba mi się 👍

Fragment rozdziału: Zakupoholizm

Zakupoholizm to oczywiście skrajna forma nieprzemyślanych, kompulsywnych zakupów. Jednym z problemów, który utrudnia jego odkrycie, a tym samym pracę nad nim, bywa to, że potrafi długo pozostawać w cieniu i nie dawać wyraźnych sygnałów, że coś jest nie tak.

W odróżnieniu od np. nadużywania alkoholu, które daje natychmiastowe negatywne skutki: kłopoty w pracy, w rodzinie, wyraźne zmiany zachowania, aż po sytuacje typu zatrzymanie za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu, zakupoholik może funkcjonować latami, zanim popadnie w prawdziwe problemy.

Z badań prowadzonych w wielu krajach wynika, że zakupoholizm dotyczy nawet 5% społeczeństwa, przy czym problem z nim ma aż 80% kobiet. Nie jest to zatem coś, co powinno się pominąć, marginalizować.
Na podstawie badania CBOS z 2019 r. szacuje się, iż w Polsce mamy ok. 3,7% osób uzależnionych od zakupów, co daje nam kilkaset tysięcy osób.

Stereotyp zakupoholika, który regularnie buszuje po galeriach handlowych i wychodzi z nich z torbami pełnymi ubrań, butów, kosmetyków czy perfum, to mit. Większość osób będących zakupoholikami wcale tak nie postępuje. Problem jest o wiele głębszy i takie ogólnikowe podejście wynika jedynie z jego niezrozumienia bądź zlekceważenia.

Pewny udział w wykreowaniu takiego obrazu mają też media, czyniące zakupoholizm domeną bogatych kobiet, które podjeżdżają swoimi luksusowymi autami pod galerię i ruszają na tzw. shoping. Ta strategia ma swój cel – pokazać, że ciebie zakupoholizm nie dotyczy. To problem elit, bogatych itd.

I tym sposobem, pozostawiając klienta w tej „iluzji”, z lekką pomocą haseł w stylu:

„Jesteś tego warta”, kierują go do sklepu i zachęcają do zakupu kolejnych rzeczy.

Podoba mi się 👏
Fragment rozdziału: Na tropie klienta

Christine Frederick to postać bez wątpienia nietuzinkowa.
Po pierwsze była kobietą niezwykle aktywną w branży marketingowej, reklamowej już ponad 100 lat temu, a to w świecie zdominowanym przez pracujących mężczyzn stanowiło prawdziwą rzadkość.
Przede wszystkim jednak Christine zasłynęła tym, że głośno i bez skrępowania namawiała do konsumpcji. Jedno z jej przesłań, które miało na stałe wejść do życia społeczeństwa, brzmiało tak:

       Ludzie powinni być chętni do przeznaczania znacznej części dochodów na nabywanie nowych dóbr lub usług oraz stylu życia nawet kosztem uszczuplenia posiadanych oszczędności.

Brzmi niesamowicie, zważywszy, że słowa te padły ponad 100 lat temu.

Christine urodziła się bowiem w 1883 roku. Wraz z mężem przejawiała ogromne zainteresowanie reklamą i wykorzystaniem w niej zagadnień psychologicznych. I pomyśleć, że nie było wówczas Internetu, social mediów, smartfonów, big data oraz sposobów finansowania, które pozwalają kupować, chociaż nasze konto bankowe świeci pustką.
Jestem pewien, że z takim nastawieniem Christine byłaby dziś jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w świecie reklamy, tzw. guru z pensją liczoną w dziesiątkach milionów dolarów rocznie, o której zatrudnienie walczyliby najwięksi gracze: Amazon, Facebook, Google.
Mamy zatem z jednej strony technologię, z drugiej nieskrępowaną kreację potrzeb u konsumentów, aby kupowali więcej i więcej, i więcej.
Globalne marki zatrudniają na stałe analityków, psychologów, matematyków, statystyków, socjologów i innych naukowców, aby analizowali zachowania klientów w sieci, wyciągali wnioski z zebranych od nich danych, a następnie na ich podstawie tworzyli reklamy maksymalnie trafiające w ich potrzeby.

Dokładnie tego szukam 🔎

Fragment rozdziału: Fetyszyzm towarowy

Apple, Adidas, Nike, Coca-Cola, McDonald’s, Microsoft, Mercedes-Benz, Samsung, Toyota – te marki zna chyba każdy. Wydają one każdego roku setki milionów dolarów/euro na reklamę, sponsoring, product placement – ogólnie rzecz biorąc, wszelkie formy promocji w każdym z dostępnych mediów. To sprawia, że są stale obecne gdzieś w naszym otoczeniu. Nie dają o sobie zapomnieć.
I kiedy przychodzi nam do głowy chęć, aby kupić np. buty, nie przez przypadek jedną z naturalnych opcji jest Adidas lub Nike. Myśląc o aucie, miliony klientów każdego roku wybiera Toyotę. Wielkie słupy z żółtą literą M widoczną z 2 kilometrów lub więcej informują nas o tym, że jest tam McDonald’s. Rozważając zakup smartfona, mamy do wyboru Apple, Samsunga i całą resztę nieco mniej znanych marek. Coca-Cola wciąż sprzedaje się nieźle, a Mercedes wciąż uważany jest za symbol prestiżu.

Wszystkie te firmy robią wiele, aby być stale blisko swoich klientów. Są jednak takie, którym udało się pójść krok dalej. Mam tu na myśli stworzenie przez lata wizerunku firmy, której produkty są czymś więcej niż produktami z danej kategorii. Mówimy wówczas o zjawisku fetyszyzmu towarowego.

Nie ma na co dłużej czekać ⌚👇

Zajrzyj do środka e-booka i zobacz jak wyglądają przykładowe strony. To efekt tygodni pracy redakcji, korekty i składu, które nadały mu obecnego wyglądu. A zatem zerknij niemalże „na żywo”.

Google_Facebook_Zajrzyjmy_do_srodka
Jak_stawic_opor_przekazowi_1
Jak_stawic_opor_przekazowi_2
Poczucie_wlasnej_wartosci_1
Poczucie_wlasnej_wartosci_2
Wewnętrzny_krytyk